niedziela, 19 lipca 2009

15. O imporcie ołówków do Nowej Zelandii

"Gdy kupiłem sobie ołówek za 49 centów, już nazajutrz zaciął się i był do niczego. Sprzedawca, do którego udałem się z prośbą o naprawę, wielokrotnie powtarzał w tonacji crescendo: It is a good pencil! - aż wpadł w gniew i omal nie wyrzucił mnie za drzwi. Wiele czasu upłynęło, nim zrozumiałem, że zadaniem tego ołówka wcale nie było spisywanie mych arcydzieł, lecz najszybsze zepsucie się, w interesie jego fabrykanta (podkr. moje - K.I.)" Tak pisał Jerzy Wittlin w czasie swojego przymusowego pobytu w USA.

Przed wyjazdem (dobrowolnym) do Nowej Zelandii, zajrzałem do jakiegoś rocznika statystycznego i znalazłem wykresy podobne do zamieszczonych poniżej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wykresy te są ściśle powiązane z ołówkami Wittlina.

Nowa Zelandia znana jest w świecie ze swoich eksperymentów socjalnych (social experimentation). Podobne, ale chyba na mniejszą skalę i zdecydowanie krócej, prowadził doktor Mengele. Zezwalała mu na to trupia główka na jego czarnej, wojskowej czapie.

Spójrzmy na wykres (Rys. l). Te czarne słupki to liczba ołówków importowanych; te jaśniejsze - liczba ołówków zepsutych. Import ołówków zależny jest od polityki imigracyjnej Nowej Zelandii. Polityka ta jest całkiem przejrzysta. Jeden z ekonomistów nowozelandzkich na łamach the New Zealand Herald wyłuszczył ją: zwabić (lure) jak najwięcej zasobnych ołówków (kokietując na przykład warunkami naturalnymi tego kraju). Okazuje się przy tym, że takie wabienie to całkiem intratne zajęcie. Potwierdzi to z pewnością pan Jacek Antkowiak (ksywa Andvick), "dzięki" któremu pewna liczba polskich ołówków znalazła się na nowozelandzkim rynku. Mogę o panu Jacku powiedzieć nawet cieplej: drogi. A to ze względu na bokserskie ceny jego usług. Drogosz (Leszek).

Turyści, bogatsi o nowe wrażenia, z pewnością są zadowoleni. Taki jest zresztą cel turystyki. A co z nabitymi w butelkę - bo sypnęli większym groszem niż turyści - kandydatami na Nowozelandczyków? [Demographic Trends 1998, s. 99]

Ołówki po przyjeździe do nowej ojczyzny chciałyby być użyteczne. Już na miejscu okazuje się, że tak naprawdę to te ołówki nikomu nie są potrzebne. Jeden z ołówków, rodem z Bośni, tak się rozsierdził, że rząd pani Shipley będzie miał do czynienia z UN za rażące naruszenie praw ołówka.

Może ktoś zapytać, jaki sens tkwi w takim imporcie ołówków. Odpowiedź znaleźć można w jakimkolwiek roczniku statystycznym. Kraj liczy ok. 3,5 mln mieszkańców (nie licząc owiec). Mieszkańców nie najwyższego lotu (ludzie mściwi, egoistyczni, ogromnie zakompleksieni). Żadnego przemysłu. Mimo istnienia tzw. Immigration industry czy sex industry. Żadnej przyszłości (to stwierdza zatemperowany - więc nie tępy - ołówek po przyjeździe tu). Ołówki przyjeżdżają najczęściej z dorobkiem swojego życia. Wystarcza to na kilka lat. Gdy zapasy się wyczerpią, ołówki wracają (jeżeli mają do czego i za co). Dlatego wysokość słupków czarnych i szarych (patrz Rys. l) jest prawie taka sama. A to oznacza stan równowagi dynamicznej - woda wpływa i wypływa poruszając przy tym turbinkę zwaną ekonomią Nowej Zelandii. Woda traci swoją energię potencjalną (ołówki - swoje pieniądze) i dzięki temu turbinka jakoś tam się kręci.

To wynik ponad 25 lat obserwacji! Stąd może być tylko jeden wniosek: Immigration to New Zealand the wrong choice! [Demographic Trends 1998, s. 101]

Dla Nowej Zelandii najważniejszy jest przepływ emigrantów. Zaburzenia w gospodarce występują, gdy net migration jest różna od zera. Jednakże za tym prostym równaniem net migration == 0, kryją się ludzkie tragedie. I słusznie, że bośniacki ołówek złożył pozew do Międzynarodowego Trybunału w Hadze. Historia niestety lubi się powtarzać. Doktor Mengele dożył bezkarnie sędziwych lat w Argentynie. A na domiar złego "rzadko kiedy tubylcy czytają to, co o nich napisali (...) podróżnicy. Tubylcy egzotycznych krajów - to przeważnie analfabeci. Z pewnością żaden szczep, opisywany w książkach Ossendowskiego, nie ma możności kontrolowania jego drukowanej o sobie opinii, przez co praca podróżnika ma tylko jednostronną wartość" (to też Wittlin).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz